czwartek, 29 grudnia 2016

,,BLIŹNIĘTA Z LODU" - S. K. Tremayne

  # Bo istnieją dwa światy i nieskończona ilość ucieczek...





 TYTUŁ ORYGINALNY: ICE TWINS
DATA WYDANIA: 2015 r.
LICZBA STRON: 331
SERIA: -----
PRZEŁOŻYŁ: ROBER KĘDZIERSKI
WYDAWNICTWO: CZARNA OWCA
PRZYSTĘPNA CENA: Chodnikliteracki.pl
KATEGORIA: THRILLER, KRYMINAŁ
OCENA: 10/10

Już raz czytałam książkę, w której motywem przewodnim były bliźnięta. To była powieść S. Kinga.... ,,Zielona mila". Jednak zdecydowanie ,,Bliźnięta z lodu" pokonały króla horroru. Nie wiem czy mój obiektywizm ma solidną podstawę, bo ponownie czytało mi się dość długo, ale to zdecydowanie książka, której nigdy nie zapomnę. Raczej o tym nie wspominałam, ale w przyszłości chcę zostać psychologiem.....więc tym bardziej thriller psychologiczny podziałał na moją wyobraźnie z dużą mocom. Nie orientuje się czy S. K. Tremayne ma na swoim koncie jakieś jeszcze książki ale jeśli tak to chętnie przeczytam. :)


,,Wzbiera we mnie ból. (...) Jest jak wojenna rana, jak szrapnel tkwiący w ciele, przez lata wychodzący na powierzchnię."

 Dokładnie rok wcześniej ginie jedna z bliźniaczek jednojajowych - Lidia. Sarah jest w rozpaczy, bierze leki psychotropowe, które na niewiele się zdają. W końcu umarła jej ukochana, spokojna, lubiąca czytać córeczka. Jej mały muminek. I co teraz?
Angus i Sarah wraz z ostatnią córką, postanawiają przeprowadzić się na wyspę Torran, którą w testamencie odziedziczył po babci Gus.
Oczywiście wyspa jest dużo warta, jeśliby ją sprzedać i wymaga gruntownego remontu. Ale dla rodziny Moorcroft'ów jest to niebywała szansa. Opcja na lepsze życie, na nowy początek, w zupełnie innym miejscu i czasie.

,,Czuję się tak, jakbym wpatrywała się w trójwymiarowe puzzle. Muszę dać oczom odpocząć, wtedy zobaczę rzeczywistość." 

Ale nie wszystko układa się tak jak powinno. Dopiero wśród tych malowniczych krajobrazów. Dopiero na Wyspie Pioruna, Kristie odkrywa kolejne karty i twierdzi, że jest Lidią. Że rok temu doszło do wielkiej pomyłki. Jednak prawda dopiero zaczyna zataczać swoje koła, wśród całego syfu, kłamstw, tajemnic, wypaczania zdarzeń i smutku, który nie chce opuścić tej rodziny. W pewnym momencie nawet Sarah oskarża swojego męża o molestowanie ich zmarłej córki. Lecz największy koszmar i duchy przychodzą podczas sztormu. Angusa nie ma na wyspie, a Sarah musi stawić czoło nie tylko fatalnej pogodzie, ale i własnemu sumieniu, duchowi jej córki oraz żyjącemu dziecku. Kto wygra? Czy duch Lidii przyszedł po matkę? Czy oskarża ją o swoja śmierć? A może to Sarah zupełnie zwariowała?

,,Z niczym przyszliśmy na ten świat i z niczym z niego odejdziemy." 

 Rodzinny dramat? Czy może coś innego? Jak dla mnie jest to naprawdę dobra książką. Czytając ją poznawałam tyle wątków, że nie sposób byłoby je wszystkie opisać. Ale jest to zdecydowanie rodzinny dramat. Z każdym nowym tropem wierzyłam, że może jestem już blisko prawdy, lecz to były tylko ślepe uliczki. Chociaż Sarah wydawała się względnie normalna, to wcale taka nie była. Pomimo tego, że Angus kreował się na strasznego dupka, to jednak tylko on znał całą prawdę, o tym kto zginął, kto przeżył, jak to się stało i dlaczego. Zakończenie tej historii zaskoczyło mnie trochę, ale nie było jakiegoś huku. Co wcale mi nie przeszkadzało, bo w trakcie toczenia się akcji było dość dużo "jazdy". 

Moje odczucia...? Nie mogłam przestać myśleć, o tym co wydarzy się dalej, być może kto zginie. Ale najbardziej współczułam siedmioletniej bliźniaczce, która przeżyła. Bo nie dość, że została sama, to jeszcze miała nieogarniętych rodziców, którzy mieszali jej w głowie, aż w końcu zgubiła własną tożsamość. Nie wiedziała czy jest Lidią czy Kristie...

Na zakończenie dodam, że warto przeczytać i chyba  ocena tej książki mówi sama za siebie.Więc polecam.

                                           ~Charlotte